Pojawiła się domena najwyższego rzędu .mobi. Ma ona gromadzić wszystkie strony napisane zgodnie z wytycznymi dla prymitywnych przeglądarek, aby mogły działać bez problemu na telefonach komórkowych.
Niestety pomysł jest chybiony pod każdym względem. Nawet wpisanie ".mobi" na telefonie nie jest łatwiejsze od ".com", ".net" czy ".org".
Technicznie istnienie domeny jest zupełnie nieuzasadnione.
Treść dla prymitywnych przeglądarek
Wg założeń treść .mobi ma być odpowiednio prosta, żeby komórkowe przeglądarki mogły ją wczytać. Zaleca się XHTML-MP lub Wap 2.0, bez żadnych ramek.
Otóż strony napisane zgodnie z HTML Strict lub XHTML Strict są wystarczająco proste do przetworzenia przez telefony komórkowe (i nawet starsze przeglądarki sobie z nimi radzą), a zarazem pozwalają stworzyć pełnowartościową stronę dla zwykłych przeglądarek, więc nie ma sensu się rozdrabniać.
Wystarczy uwolnić kod od gąszczu tabelek. Pomaga to nie tylko komórkowym przeglądarkom, ale też czytnikom dla osób niewidomych oraz przyśpiesza ładowanie i wyświetlanie strony w “dużych” przeglądarkach.
Wniosek: nie potrzeba osobnej domeny, żeby na niej umieścić prawidłowo napisaną stronę. Wystarczy mieć jedną dobrą wersję i dzisiejsze mobilne przeglądarki sobie poradzą.
Treść dla małego ekranu
Wg założen .mobi strony mają być dostosowane do małych ekranów.
Już HTML 4 opublikowany w 1998 roku przewidywał użycie wielu arkuszy stylów (są to zestawy instrukcji opisujące jak strona ma wyglądać), dzięki czemu można dla tej samej strony stworzyć różny wygląd dla dużych i małych ekranów.
Stare mobilne przeglądarki nie obsługują arkuszy stylów w ogóle (to nie tak źle) lub (gorzej) robią to zupełnie nieprawidłowo (np. Pocket IE), ale np. popularna Opera Mobile potrafi automatycznie przekształcić dowolną stronę na nadającą się do czytania na małym ekranie. Ta technologia (nazywana SSR – Small Screen Rendering) jest ulepszana od lat i w tej chwili działa dobrze z ogromną ilością stron, nawet tymi, które nie trzymają się standardów WWW i nie były pisane z uwzględnieniem telefonów komórkowych.
Jest też Opera Mini działająca w ten sam sposób na starszych/słabszych telefonach obsługujących tylko Javę w efekcie dramatycznie zwiększając możliwości większości telefonów (zobacz demo).
W przygotowaniu są podobne do Opery przeglądarki — Minimo (używająca odchudzonego silnika przeglądarki Firefox) oraz przeglądarka dla Series 60 Nokii (bazowana na Safari i Konqueror). Adobe (ex-Macromedia) ma mobilną wersję Flash.
Wniosek: już dziś dzięki [X]HTML+CSS dopasowanie treści zwykłej strony do małych ekranów jest możliwe, a dla wielu użytkowników może być wykonane automatycznie. Dzięki rozwojowi przeglądarek problem może niedługo prawie całkowicie zniknąć.
Mała kontr-propozycja
Opera dla telefonów komórkowych obsługuje technologie AJAX uważane za szczyt możliwości dzisiejszych przeglądarek oraz przechodzi test Acid2, który Microsoft uznał za zbyt trudny i niemożliwy do przejścia w obecnej i nadchodzącej wersji Internet Explorera. Tak, to nie pomyłka — przeglądarka dla telefonów komórkowych potrafi wyświetlać strony lepiej, niż najnowsza przeglądarka Microsoftu.
Dlatego zamiast robienia .mobi sugeruję zabranie domeny Irlandii, bo to Explorer potrzebuje specjalnego traktowania, a nie komórkowe przeglądarki.
Stały, znany adres — tylko który?
Kolejnym z argumentów jest, że użytkownicy nie znają adresów stron dla telefonów i przez to, że różne strony używają różnych konwencji — nie da się ich odgadnąć.
Dlaczego nie ustalono, że to jest mobi.domena.com? Dlaczego nie promuje się technologii, dzięki którym to może być po prostu domena.com? To by było proste i bez dodatkowych kosztów.
Wykupienie .mobi kosztuje i nie każdy to zrobi, więc skąd pewność, że domena.mobi będzie działała? Co mają zrobić posiadacze domen narodowych? .mobi nie przewiduje takich nazw…
Czyli w efekcie dodano tylko jeszcze jedną kombinację do wielu istniejących, a na dodatek odwraca się uwagę od technologii umożliwiających zrobienie prawdziwie uniwersalnej sieci.
A co z .mobi?
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Domeny .mobi dla znaków towarowych są wyjątkowo drogie — $140 rocznie. Najtańsze są po $45, a .com można wykupić za $10…
Każdy szanujący się posiadacz domeny będzie musiał wykupić .mobi, bo przecież nie pozwoli zająć swojej nazwy (microsoft.mobi, ibm.mobi, amazon.mobi…), a jak pozwoli, to znajdą się chętni jej podkradnięcia – tak czy inaczej rejestrator zarabia i to sprzedając wirtualny produkt.
Obłuda
Strona mtld.mobi używa wykrywania przeglądarki i przekierowuje na pc.mtld.mobi, które z kolei wymaga Flash i JavaScript. Jeśli strona .mobi może wykrywać przeglądarkę to po co w ogóle ten cały cyrk? Przecież strona .com też może…
W3C o .mobi oraz Tim Berners-Lee o domenach
W3C zaprotestowało przeciwko .mobi. W luźnym tłumaczeniu/streszczeniu:
.mobi łamie zasadę niezależności od urządzenia
Istnieje szeroka gama urządzeń przenośnych — od komórek po PDA/notebooki, które mają możliwości jak zwykłe PC. “Urządzenie przenośne” nie określa jego możliwości, więc strony .mobi będą musiały mieć uniwersalną treść lub używać wykrywania przeglądarek tak samo, jak wszystkie inne.
Spodziewać się można, że strony .mobi będą linkowały tylko do stron .mobi tworząc wyizolowaną podsieć, co szkodzi uniwersalności WWW.
Nie przewidziano możliwości połączenia stron .com z .mobi przez co zakładki zsynchronizowane z komputerem nie wykorzystają .mobi na komórce.
Zatraci się kategoryzacja na strony rządowe (.gov), organizacje (.org), itp. lub będzie konieczność używania jeszcze dłuższych nazw (.gov.mobi, itp.)
Zamiast tego W3C proponuje sprawdzanie i weryfikowanie treści przez wyszukiwarki internetowe, co może działać prosto i bez zakłócania działania sieci. To już jest robione przez Google Mobile dając kolejny dowód bezsensowności .mobi.