Póki element nie zostanie aktywowany nie będzie ragował na jakiekolwiek akcje użytkownika (pokazuje dymek z napisem “kliknij, aby uaktywnić i używać ten formant”).

Historia porażki

W 1998 roku rząd USA przyznał firmie Eolas patent na osadzanie interaktywnych elementów na stronach WWW.

W 2006 roku po kilkuletniej walce firma Eolas wygrała sprawę patentową z Microsoftem, wymuszając zmianę Internet Explorera tak, aby interaktywne elementy nie działały bez dodatkowego kliknięcia “aktywującego” (dotyczy to animacji i reklam we Flash, klipów wideo i innych kontrolek ActiveX). Aby uniknąć pozwu firma Opera Software zdecydowała się wprowadzenie takiego samego ograniczenia w wersji 9 swojej przeglądarki.

W październiku 2007 Microsoft ugiął się i zapłacił Eolasowi za przywilej niewymagania głupiego kliknięcia.

Ta groteska dzieje się powszechnie w USA. Walcz z takimi patentami w Europie.

W 2012 roku sąd unieważnił patenty Eolas. Czyli przez 14 lat rząd USA chronił “odkrycie”, którego tak na prawdę nie było.

Firma Eolas zachowuje wszystkie pieniądze z liencji na nieważne patenty i pół-miliardowej kary, jaką Microsoft zapłacił za pomyłkę urzędu patentowego.


Patent dotyczył wszystkich przeglądarek, ale w prawie patentowym nie rządzi sprawiedliwość, a jedynie chciwość posiadacza patentu. To on decyduje kiedy i kogo będzie szantażować. Nie musiał bronić swojego patentu od razu w 1998 roku — mógł przymykać oko czekając aż rybka urośnie i stanie się więcej warta. Mógł pozwać kogo chce — Microsoft był warty pozywania, a inne firmy dla Eolas najwidoczniej jeszcze nie były wystarczająco bogate do płacenia patentowego okupu (dlatego bez problemów mógł działać Firefox).

Skutki — ogromne koszty zmian praktycznie wszystkich stron w Internecie

Obejście patentu jest tak samo bzdurne, jak sam patent. Wg biura patentowego osadzenie interaktywnej animacji na stronie jest innowacyjne, ale osadzenie na stronie skryptu, który osadza animację, nie jest. Niestety obejście to wymagało zmiany kodu stron WWW i ma negatywne efekty uboczne.

Stracili na tym posiadacze stron. Małe firmy, które raz zrobiły stronę, musiały szukać i zatrudniać kogoś do wprowadzenia obejścia. Dla dużych firm posiadających portale składające się z tysięcy podstron, to też nie była wesoła wiadomość.

Stracili na tym użytkownicy. Obejście wymaga dołączenia dodatkowych plików, a to spowalnia ładowanie stron. Strony, które nie wprowadziły obejścia mogły być dezorientujące — np. menu we Flash nie będzie reagowało na ruchy myszy póki użytkownik go umyślnie nie aktywuje, a pierwsze kliknięcie w menu zostanie zignorowane.

Dostępność animacji Flash dla osób niepełnosprawnych i tak jest znikoma, a obejście patentu rzuca kolejne kłody pod nogi.

Kto na tym zyskał?

Prawnicy i, po długiej walce, Eolas.

Microsoft początkowo nie zamierzał płacić ani grosza Eolasowi. Niestety sąd najpierw stanął po stronie patentowego trolla i nakazał Microsoftowi zapłacić 521 milionów dolarów kary, które półtora roku później Microsoft sam dodatkowo osłodził wykupując od Eolasu licencję na swoje wcześniejsze, nieupierdliwe, rozwiązanie.

Linki